środa, 4 czerwca 2014

Moja Europa - część II

Są miejsca, które wyzwalają poczucie absolutnego szczęścia, ot tak, po prostu. Od tego spływającego na człowieka uczucia już tylko krok do zapadnięcia w "tu i teraz" - nastroju, na fali którego można całkowicie zanurzyć się w rzeczywistości. To "wejście", jak je nazywam, jest dostępne tylko czasami. Natura rzeczy zostaje...objawiona? Można nazwać to natchnieniem, spiętrzeniem emocji, które nagle wyostrzają zmysły i chcą być, po swojemu, naturalnie. Istnieć. 

Zawsze tęskniłam do tych magicznym miejsc Europy, które, jak sobie wyobrażałam, uaktywnią tę specyficzną energię we mnie. Sprawią, że ją poczuję i zechcę się nią, pisząc, podzielić. W różnych okresach i "fazach", czytałam o Włoszech, o Francji, o Anglii, Portugalii i Szwecji. I zawsze chciałam tam pojechać z myślą o natchnieniu. (Zostały mi jeszcze do "obskoczenia" Stany i Indie, może Australia, co oczywiście nie będzie, jak w przypadku Europy, wycieczką objazdową, zaplanowaną nawet na kilka miesięcy). 

Pojechałam, zobaczyłam. Było tak, jak sobie wyobrażałam. 

Suma doświadczeń zaczęła z wiekiem domagać się przeciwwagi. Znalazłam ją, ku swojemu zaskoczeniu, w miejscu urodzenia. Odkryłam, ile potrafię wyciągnąć z tej znanej mi ziemi i powietrza pierwiastków potrzebnych do życia. I tam przecież czytałam o innym miejscach, w których chciałam poszukać tego, co kryło się tuż obok. Tam się nauczyłam szukać metafor. Dopiero teraz odkryłam, co mnie tak naprawdę wiąże z moim skrawkiem Europy, południowo-wschodniej. Potencjalność i niespójność, której nie znalazłam na Zachodzie. I mnóstwo innych, rzucających się w oczy (także te wewnętrzne), przeciwieństw. Stylistycznych ekstrawagancji. Braku i przepełnienia. Kontrastów, co za tym idzie, w niespodziewanych miejscach i sytuacjach. A zatem ciągle muszę uważać, by czegoś nie przegapić.  Jak dobrze tak się czuć. Nie ma w tym strachu i obcości. Nigdy nie będzie.Będzie - TU.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz