wtorek, 19 listopada 2013

Kto się boi Virginii Woolf?

Dziś to pytanie może wywołać jedynie zwykłe wzruszenie ramion. Obojętność? Nie, zaraz zaraz…Skąd takie pytanie w ogóle? Tata zobaczył moje książki na stole. I zaraz z błyskiem w oku zapytał: Kto się boi Virginii Woolf? – No właśnie. – Dziś chyba nikt albo wszyscy. A jest czego!
Skończyłam fantastyczne Siedem szkiców autorki, której należy się bać. Zastanawiałam się, dlaczego tak zafrapowała mnie ta lektura. Chyba dlatego, że zmusiła mnie do wnikliwego czytania, to znaczy z m u s i ł a mnie, nie pozwoliła prześlizgiwać się oczom po kartce. Musiałam analizować każde zbudowane starannie zdanie. Co ciekawe – w miarę postępowania – stało się to naturalne. Po prostu uległam rytmowi i stylowi Ms. Woolf. Żeby nabrać nieco innej perspektywy do jej twórczości i osoby obejrzę dziś ze Świętym …Kto się boi Virginii Woolf? Z 1966 roku! Dzięki, Tato!

W kolejce w mojej głowie czekają na usystematyzowanie wrażenia z Cząstek elementarnych Michaela Houellebecqa.

W kolejce czytelniczej tymczasem ustawiły się:
  1. Doris Lessing, Mrowisko. Warszawa 2007.
  2. Doris Lessing, Idealne matki. Warszawa 2013
  3. Maria Poprzęcka, Uczta bogiń: kobiety, sztuka i życie. Warszawa 2012.
  4. Virginia Woolf, Noc i dzień. Kraków 2010.

piątek, 15 listopada 2013

Pisarka

– Czy zgodziłaby się Pani odpowiedzieć na kilka pytań? Pragnęłabym Panią poznać przez pryzmat odpowiedzi d l a  m n i e. Nigdy wcześniej nie czytałam Pani książek. Zbiór opowiadań Kocha, lubi, szanuje, opublikowany przez wydawnictwo Dwie Siostry w 2011 roku jest pierwszą Pani książką, z którą się zapoznałam. Celowo nie czytałam wywiadów z Panią, internetowe notki to było niezbędne minimum informacji o Pani dorobku.

Zaplanowałam, że Pani książka powie mi o coś o Pani. Będzie taką galerią, do której wejdę i, w miarę przechodzenia od eksponatu do eksponatu, nabiorę pewności, czy to, co widzę, podoba mi się, czy nie. Jak Pani podchodzi do lektury książek, które zamierzała lub planuje przeczytać? „Zabiera się Pani” jakoś szczególnie do ich czytania?

A może czytając, sama Pani pisze? Wielu twórców robi sobie swoje notatki na marginesach! Praktykuje to Pani? Na przykład pewien szczegóły, detal, który Panią zachwycił w czytanej książce. Lub po prostu zniechęcił Panią splot okoliczności lub niezbyt zręczne przedstawienie jakiejś „życiowej” sytuacji w opowiadaniu, które Pani czyta. Musi Pani ten indywidualny, pokraczny, błyskotliwy fragment jakoś skomentować. Ma Pani takie pokusy? Przepisać. Albo dodać własny komentarz. Napisać swoją wersję tego kulejącego, Pani zdaniem, fragmentu. Pokusić się o przestawienie kropki albo przecinka w innym miejscu zdania. Napisać do autora, by się ogarnął i nie wypisywał takich niedorzeczności.

Czy dama posunęłaby się do takiego stwierdzenia? Zaskoczyły Panią szczególnie jakieś listy od czytelników Pani prozy?

Kanadyjskość w literaturze – to zbyt ograniczający termin? Przez jakie szkło dałoby się spojrzeć na literaturę kanadyjską ostatnich stu lat, by ująć jej istotę?

Pisarzem się jest, czy się bywa?

Skąd wzięła się nazwa Gdynia w tytułowym opowiadaniu tomu Kocha, lubi, szanuje? Ma Pani jakieś związki z Polską?