czwartek, 15 sierpnia 2013

Mundur na dobranoc

Ostatnio znalazłam dwa uzupełniające się wzajemnie opisy dotyczące tej samej anegdoty w dwóch literacko rozbieżnych wcieleniach: W Czarnym ogrodzie Małgorzaty Szejnert oraz w Dzienniku Jerzego Pilcha. Sąsiedztwo wymienionych tytułów podyktowane zostało moim pragnieniem wypożyczenia "co akurat jest", a o czym czytałam, słyszałam, do czego dawno się już przymierzałam. W bibliotece stały oba tomy, więc czym prędzej zabrałam się do ich konsumowania.

Przedziwna koincydencja dotyczyła opisu wizyty Jarosława Iwaszkiewicza w kopalni Staszic w 1978 roku, gdzie pisarz przewodniczył XX Walnemu Zjazdowi Związku Literatów Polskich. Iwaszkiewicz w geście uznania dostaje mundur górniczy, pióropusz, kilof i lampkę. Jest bardzo wzruszony, jednak nastrój Zjazdu mąci wystąpienie wojewody katowickiego, krytykującego niektórych polskich pisarzy za warcholstwo. Iwaszkiewicz pozostaje sam na sali bankietowej "w przekrzywionych piórach na głowie", gdy zbulwersowani wystąpieniem wojewody zebrani, opuszczają bankiet. Taką relację przedstawia autorka Czarnego ogrodu, powołując się na sprawozdanie Jana Józefa Szczepańskiego.

W Dzienniku Pilcha znalazłam informację, iż Iwaszkiewicz został pochowany w górniczym mundurze na własną prośbę (co, podobno zostało doprecyzowane podczas spotkania autora Dziennika z panią Marią Iwaszkiewicz. Poproszony o ciemny garnitur kierowca, przywiózł z szafy swój, górniczy, ponieważ nie znalazł niczego odpowiedniejszego do trumny dla znakomitego pisarza.) 

Wyobraziłam sobie te przedstawione sytuacje, ich sekwencje i finał. Coś w tym jest symbolicznego?...Sama anegdota o Iwaszkiewiczu w kopalni jest przedziwna. I jeszcze ten mundur do trumny. Troszkę to podszyte śmiechem i strachem. Jak było naprawdę? Opowieść o wizycie Iwaszkiewicza w Czarnym ogrodzie jest tylko kolejnym pięknym kwiatem w całej historii Giszowca i Nikiszowca. Dodaje niezwykłości opowieściom o ludziach zamieszkujących dwie górnicze osady, których dzieje odmalowane są fantastycznym piórem. Sam Iwaszkiewicz w tej historii jest tylko elementem...o którym jednak warto wspomnieć, ze względu na rangę pisarza i kopalni, w której gościł z honorami.
U Pilcha anegdota dotyczy raczej perypetii wyboru trumiennego ubrania. Humor i groteska, jaką można zaobserwować tylko w życiu. Wspaniałe. 

Uwielbiam literackie dopełnienia i zbieżności. Światło, z jakim udaje się autorom oddać wrażenia prawdopodobnie towarzyszące opowieści. Cała historia, dwa spojrzenia. I ja - ofiara tego literackiego odkrycia.