czwartek, 30 października 2014

Jesień z Powiślem

Uzdrawiające właściwości spacerów - wyjść z domu tak po prostu, i iść przed siebie. Pozwolić wiatrowi wywiewać myśli. Ostatnie słoneczne ślady na blokach. Tyły budowanych albo właśnie skończonych apartamentowców przy Tamce i Dynasach. Ślepa ścieżka rowerowa i ruiny rotundy sławnej niegdyś Panoramy Tatr, gdzie wczoraj zauważyłam przedziwny napis; niewielkie litery stojące na trawie. 


Usiadłam w pobliskiej kawiarni Kafka i myślałam, że tak może być, że czasem się nie mieści. A trzeba umieć z niego wybrać. 
W kawiarni wpadła mi w ręce niewielka książeczka-przewodnik, jak się okazało, już druga jego część. Ogarnij miasto to miejski przewodnik subiektywny, niebanalnie opisujący polskie miasta. Autorki tekstów w przewodniku, Magdalena Kalisz i Dorota Szopowska starały się pokazać współczesną Warszawę, kierując się różnorodnością i "pulsem" samego miasta, wybierając miejsca nowe i już znane. W Przewodniku znalazłam mnóstwo ciekawostek i przekonałam się do pomysłu odwiedzenia Muzeum Neonów na Mińskiej. Pójdę tam z moimi słuchaczami w przyszłym tygodniu. 
Przemyślany wybór miejsc i faktów z życia nie musi oznaczać pominięcia niektórych. Subtelnie zaznaczone, w odpowiednim czasie wypływają. Weźmy CV miasta Warszawy. 

Magdalena Kalisz, Dorota Szopowska, Warszawa. Ogarnij miasto. Miejski przewodnik subiektywny. Wydawnictwo Ogarnij Miasto Sp. z o.o.

niedziela, 26 października 2014

Nieśmiertelny październik







Pochwała jesieni

Copyrights by Święty

Znowu cieszę się codziennością. Powrót do tej radości jest utrudniony jesienią. Ale w zachowaniu równowagi pomaga mi Mała paryska kuchnia Rachel Khoo. Po raz kolejny jest to inspirująca książka kucharska, z której udały mi się do tej pory wszystkie przepisy. Ostatnio wypróbowałam ziemniaki zapiekane w śmietanie (gratin dauphinois) oraz warzywny gulasz prowansalski, czyli ratatouille. Takie Święto Pieczonego Ziemniaka i Papryki. Oprócz tego na deser upiekłam ciasto bananowe. Przepis na nie pochodzi z mojego ulubionego kulinarnego bloga whiteplate. 

ziemniaki zapiekane w śmietanie (gratin dauphinois)
gulasz prowansalski, czyli ratatouille





Jesień z thrillerami

Dwa dni bez przerwy czytałam Kapłana i Modlitwę do boga złego. Autor, Krzysztof Kotowski, zrobił absolutnie wszystko, bym zapomniała o całym świecie i pogrążyła się w jego powieściach. Obie stanowią udane połączenie fantasy, thrillerów i sensacji. Okraszone humorem i autoironią, czyta się je z ogromną przyjemnością. Kapłan to pierwsza część, Modlitwa... - druga. 

Fabuła obu osnuta jest wokół postaci Krzysztofa Lorenta, byłego duchownego katolickiego. Zostaje on zdiagnozowany jako pacjent z zapaleniem mózgu i odesłany do jednego z warszawskich szpitali psychiatrycznych. W szpitalu okazuje się, że wcale nie ma zapalenia mózgu, ale dziwną chorobę, która pozwala mu mówić w wielu językach, posiadać ogromną wiedzę, z którą pragnie się z kimś podzielić. Tym "kimś" jest Ola Sambierska, doktor psychiatrii, która uwielbia trudne przypadki, zatem "wpada" po same uszy w historię katolickiego księdza, którego za taki kliniczny, interesujący przypadek, uważa. Bezbrzeżna, sięgająca wielu wieków i dyscyplin imponująca wiedza Krzysztofa Lorenta, nie okazuje się w żadnym razie chorobą.  Jest wynikiem niechcianego przez niego daru, który uaktywnił się w niespodziewanym momencie w człowieku, którego jedyna drogą było powołanie dla Boga. 

Ten dar, jak się okazuje, jest pożądany przez wielu, wliczając w to badacza mitów romańskich, jak i tajnego bractwa aurelitów, stowarzyszenia, które ma za sobą tysiąc pięćsetletnią tradycję i które jest nadal aktywne. Krzysztof zostaje wplątany w historię, która wciąga także Sambierską i parę innych postaci, którym nakazuje stać się...bohaterami. W przewrotnym, rzecz jasna, sensie. Nie może być inaczej w napisanej przez znawcę Imienia róży i  legend arturiańskich, powieści. Akcja toczy się tak wartko i tak nieprzewidywanie, że trzeba wracać do obszernych fragmentów, by jeszcze raz  złożyć sobie w głowie wątki. Wyśmienita literacka zabawa, zakorzeniona we współczesności, ale odsyłająca w głęboką przeszłość. Tak daleką, że w stosunku do niej wybór i ustanowienie kanonu czterech ewangelii jest jej dalszym, choć znaczącym momentem.  Głównym bohaterem obu thrillerów jest bowiem czas i jego migotliwa, przewrotna natura.  

Niesamowite thrillery, w sam raz na jesienne wieczory i noce... Sięgnę po trzecią część Kapłana - Czas czarnych luster

sobota, 18 października 2014

W.G. Sebald "Pierścienie Saturna" oraz "Wojna powietrzna i literatura"

Muszę się przyznać, że pierwsze zdania Pierścieni Saturna zrobiły na mnie wrażenie. "W sierpniu 1992 roku, kiedy Psie Di zbliżały się do końca, wyruszyłem w pieszą podróż przez wschodnioangielskie hrabstwo Suffolk, w nadziei, że zdołam  wymknąć się pustce, rozprzestrzeniającej się we mnie po ukończeniu pewnej większej pracy. Ta nadzieja zresztą spełniła się poniekąd, bo rzadko czułem się tak nieskrępowany jak wtedy, dzień po dniu wędrując godzinami przez skąpo zasiedlone nadmorskie okolice."(...) 

Przyklasnęłam w środku: tak, mój ulubiony motyw wędrówki, odbywanej przez alter ego pisarza - w sam raz dla mnie. Dokąd z nim pójdę? Droga wiodła nie na wprost, ale wiła się poprzez eseistyczne zakręty w czasy bliżej nieokreślone cesarstwa chińskiego, dla którego przeznaczone były podobno wagoniki pewnej kolejki wąskotorowej między Southwold a miejscowością Walberswick. Wędrowiec-pisarz od szczegółów, które zaobserwował podczas swojej angielskiej pielgrzymki, jak choćby curiosum w postaci wspomnianych wagoników, zadał sobie trud przestudiowania źródeł niecodziennych zjawisk i przedmiotów obecnych w przemierzanej przez siebie krainie. Swoimi odkryciami dzieli się z czytelnikami, przez co ma się wrażenie podążania za jakąś tajemnicą, która niechybnie będzie rozwiązana z pomocą pisarza-przyjaciela. 

Podążyłam za Sebaldem do Wołogdy, dokąd trafił w 1863 roku Apollo Korzeniowski, ojciec Josepha Conrada. Sebald z niesamowitą wręcz intuicją pisarską parafrazuje fragmenty listów z zesłania, pisanych przez Korzeniowskiego-ojca do żony, Eweliny. Odmalowuje wizjonersko klimat miejsca zesłania, gdzie panują tylko dwie pory roku: biała i zielona zima. W takim pejzażu przebywa też kilkuletni Konrad. Przyjeżdża do ojca wraz z matką, która dzieli losy zesłańca-męża. Dzieciństwo i młodzieńcze lata autora Lorda Jima dodają dziwnego i tragicznego blasku jego literackiej schedzie. Sebald uważnie prześledził losy Josepha Conrada i dotarł do źródeł o jego pracy w Kongo. Relacje stamtąd pobrzmiewają przecież w słowach Marlowa: o odpowiedzialności za czarnych niewolników, którzy pracują dla białych kolonizatorów, a więc ich los jest gorzki i bezwzględny. Sebald próbuje zrozumieć emocje Konrada w świetle jego listów do przyjaciółki oraz w kontekście postaci literackich  Lorda Jima i Jądra ciemności.

Sebald przez wszystkie swoje eseje dąży do ukazania etyki, która, według niego powinna być nadrzędną wartością literacką. Eseje podróżnicze inkrustowane elementami reporterskimi, ukazują pisarza-moralistę, który rzuca wyzwanie współczesnej literaturze. 
Krytyka, jakiej Sebald poddaje całe niemieckie pisarstwo po II wojnie światowej, zarzucając jej kompletny brak samoświadomości, po tym, co stało się w 1939 roku, jest sroga i bezlitosna. W Wojnie powietrznej i literaturze, na które składają się m.in. wykłady zuryskie, wygłoszone w 1997 roku, Sebald pokazuje, że proces niszczenia, jaki zapoczątkowali Niemcy, kontynuowali alianci w trakcie nalotów dywanowych na miasta niemieckie w 1945 roku. Kontrowersyjnie polityczne i różnie tłumaczone przez historyków powody nalotów nie były, w mniemaniu Sebalda, wyłącznie odwetem. Krwawa vendetta świata Zachodu na Niemcach, zniszczyła kompletnie ich zdolność do obiektywnego zdefiniowania autotraumy, przyznania się do winy, rezygnując z roli ofiary, w jaką Niemcy wbili się po odniesieniu ogromnych strat w ludności po bombardowaniach aliantów. 

Sebald pragnie sportretować swoich rodaków w latach 1945-46. Jednak brak mu jakichkolwiek źródeł poza statystykami zmarłych, zaginionych, wywiezionych. Jedynym źródłem literackim, które jest wartościowe, to reportaże Stiga Dagermana, zatytułowane Niemiecka jesień. Sebald potwierdza, iż szwedzki korespondent, a więc outsider, może pokazać, co naprawdę działo się w Niemczech tuż po zakończeniu II wojny światowej. 

Dlaczego Sebaldowi tak bardzo zależy na znalezieniu przyczyn braku literackiej spowiedzi narodu winnego zła? Dlaczego tak uparcie pragnie znaleźć choć jeden przykład rodzimego pisarza, który uniósłby ciężar tego przeżycia wojennego, z punktu widzenia innego, niż ofiary?  Myślę, że z powodu etyki pisarskiej, którą uważa za nadrzędną wartość literatury. Sebald boleje nad niemożnością niemieckiej literatury w znalezieniu języka odpowiadającego historii, w jaką się uwikłali. Jednak chyba nie tak prosto odpowiedzieć na te pytania...

W trakcie czytania myślałam, kto mógłby zmierzyć się z Sebaldem. Tylko Czesław Miłosz.

 Powieść zauważona w Muzeum Morskim w Gdańsku


W.G. Sebald, Pierścienie Saturna. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2009
W.G. Sebald, Wojna powietrzna i literatura. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2012

czwartek, 16 października 2014

Jesień z kryminałami





Jeszcze pod koniec sierpnia, zaintrygowana nowymi kryminałami nieznanego mi dotąd wydawnictwa, postanowiłam bliżej przyjrzeć się interesującym mnie publikacjom. Sprawdziłam adres siedziby wydawnictwa Claroscuro (nazwa z języka hiszpańskiego oznacza światłocień i, jak się okazało, jest to nazwa znacząca dla książek wydawanych pod szyldem Claroscuro). 

Udałam się do pod wskazany adres i trafiłam na najwyższe z pięciu pięter pięknej kamienicy na Saskiej Kępie. Przywitała mnie przesympatyczna para: młoda dziewczyna i trochę starszy uprzejmy mężczyzna, mówiący z hiszpańskim akcentem. Dziewczyna przygotowała dla mnie paczkę: książkę "Meksyk Noir", fragmenty "Barcelony Noir" oraz kilka pocztówek ze stronami tytułowymi wydanych już książek. Poczułam się naprawdę dopieszczona. 

Przyświecająca wydawnictwu idea, by wydawać literaturę offową, nieoczywistą i bezwzględnie prowokującą, odzwierciedlają przejrzane przeze mnie książki. 
"Meksyk Noir", drugi po "Moskwie Noir" zbiór opowiadań kryminalnych pisarzy iberoamerykańskich, to istny tygiel, w którym zbrodnie na przeróżnym tle, przedstawione są w nowatorskim ujęciu detektywistycznym. Różne narracje, składające się na wizerunek Miasta. 
O ile Moskwa, jako tło kryminalnych zagadek wydaje mi się zbyt oczywista, to Meksyk jest niewątpliwie frapujący i nieznany. Barcelona także. Mocne, przejmujące historie i to nie tylko dla wielbicieli gatunku.

Zamierzam jeszcze sięgnąć po książkę spoza serii Strefa Cienia. "Jak się ma twój ból?" Pascala Garniera. Przekład Gabrieli Hałat jest niewątpliwie bardzo udany, jak zdążyłam się zorientować po przeczytaniu kilku stron w powieściowym trailerze - na papierze, także dołączonym do mojego prezentu od Wydawnictwa. 

Udało mi się poczytać na spacerze ze Stasiem. 











Ślady

Nareszcie dni przestały galopować. Poukładałam ubrania; letnie zastąpiłam cieplejszymi. Uprzątnęłam książki, starłam kurz z półek. Przestałam gonić dni, nie chcę na siłę się z nimi synchronizować. Rozmijanie się z dniem pomaga uwolnić spokój. Bardzo go ostatnio potrzebowałam. Chyba właśnie spokój starałam się dosięgnąć. W końcu przyszedł sam, a ja powoli pozwalam ukołysać się myślom o spokoju, jaki osiągnęli bliscy, którzy odeszli do wieczności. Wybiegam do nich myślą, ale już inaczej niż przed paroma tygodniami. 

Wczoraj znowu poszłam na ulicę Lwowską. Chciałam jeszcze raz popatrzeć na kamienicę architekta Jerzego Gelbarda, męża mojej ukochanej Izabeli Czajki-Stachowicz, o której pisałam tutaj, a także tutaj i tu. Pod adresem Lwowska 7 mieszkania kilkanaście, paliły się światła. Ciepły wieczór wydobywał piękno architektury. W kamienicy rzeczywiście widać paryskie reminiscencje. Prezentuje się szlachetnie wśród budynków z XIX-go wieku oraz tych z początku XX-go. Ulica Lwowska to portal, przez który można trafić do czasów sprzed wojen. Poczuć klimat naturalnej elegancji, dobrego smaku. 
Czułam to wszystko wczoraj bardzo intensywnie. Lubię tam chodzić - to zawsze obietnica olśnień, których teraz tak bardzo potrzebuję.   

Lwowska 7. Kamienica według projektu Jerzego Gelbarda

Wejście na klatkę schodową

Widok z ulicy Lwowskiej w kierunku Koszykowej