środa, 19 lutego 2014

Jerzy Pilch "Drugi dziennik. 21 czerwca 2012 - 20 czerwca 2013"

Uleżało się. Nie powiem, że się na dobre oswoiłam, ale trochę już okrzepł we mnie ten "Dziennik drugi". Choroba - czy też jej symulacja - wprawiająca w twórcze drgania pisarski instrument Bohatera-Jerzego. 

Ulotna pamięć doświadczonego życiowo J.P. przywołuje historie postaci literackich (samobójstwo Lechonia), postaci zapamiętanych z dzieciństwa (Jerzy Cieślar), ciekawostek z życia sławnych postaci (ewangelickie korzenie Jana Pawła II). Po co to wszystko, oplecione wrażeniami lekturowymi, inkrustowane dygresjami o byłych narzeczonych? Żeby nie zapomnieć. Po prostu. Jeśli zagraża diagnoza (symulacja?) choroba Parkinsona, trzeba pisarzowi usiąść i pisać. Żeby się zdążyło. (Strona bierna chyba niefortunna: żeby się oswoić, przygotować - tak lepiej.)

Najważniejsze wyłania się z codzienności, każdy dzień jak terapia - opisany, choćby miało być o babce, o ciotce, o ludziach z dzieciństwa zapamiętanych, o wrogach i przyjaciołach też. O zakupach. O papierosach. O wódce. O kupowaniu eleganckiej laski. O Jezusie. O spacerach. O ich braku. J.P. Nie pozwalał mi oderwać się od tych swoich dni, a jednocześnie otwierał na mikrohistorie, uwrażliwiał na własnoręcznie sporządzane piórem pośmiertne portrety bliskich, znajomych. W trakcie czytania Cień był także obecny, wszak bez cienia wątpliwości, obecność cienia pomaga w uchwyceniu właściwego kształtu postaci, dopełnia go. 
J.P. wyraźnie zamierzał poświęcić się cieniowaniu. Na wzór i podobieństwo.

Myślałam, że już "Moje pierwsze samobójstwo" wyżej wspomnianego Autora, zachwyciło łaknieniem nieśmiertelności. Jednak stylowość, z jaką popełnił J.P."Drugi dziennik" uderzyła celniej. Przez ironiczną samoświadomość? Celowy autotematyzm, niekiedy stylizujący się na siebie-Pilcha? Udało się J.P. wzbudzić moje zaufanie, że literackie wycieczki w krainę cieni są możliwe i nie bezkarne. Komuś są po coś. 

Miesiąc leżał we mnie ten "Dziennik". Odważyłam się o nim napisać po obejrzeniu adaptacji Pilchowej prozy "Pod Mocnym Aniołem", dokonanej przez Wojtka Smarzowskiego. Co się odwlecze, to nie uciecze.