Przywiozłam sobie z Poznania... chęć na Bolaño. Widziałam jedną z jego książek na półce u mojej przyjaciółki Miśki. Wszystko się złożyło na tę chęć łyku Chile: mieszkanie w kamienicy u Miśki i Barta, ich kot, Fiodor, ich balkon, na którym piłyśmy piwo, patrząc na podwórko łaskotane popołudniowym słońcem czerwca. W blasku wspomnień toczyły się nasze z Misią rozmowy, ukierunkowane jednak na współczesność, na obowiązkowy komentarz obecnej rzeczywistości. Plus czytane książki i fascynacje. Miśka polecała Bolaño. Zamówiłam zatem w bibliotece i dziś będę czytać Monsieur Paina. Już jestem głodna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz