piątek, 17 maja 2013

Andrzej Stasiuk "Dziennik pisany później"


Sztuka podróżowania wymaga solidnych podstaw: geografii, znajomości języka obcego, talentów organizacyjnych, nakładów finansowych, wiedzy na temat zwyczajów w krajach, do których podróżnik pragnie dotrzeć. Dla przemierzającego po raz któryś Bałkany Stasiuka, najważniejsza jest geografia mentalna, u podstaw jego kolejnej wyprawy stoi pytanie: Ile prawdy jest w tym, co już wiem na temat kraju, do którego jadę? Przyczynek do rozpoczęcia podróży podyktowany jest ciekawością i chęcią konfrontacji mitu z rzeczywistością: Ile znowu sprawdzi się z tym, co zobaczę i spotkam. Małym kosztem, z pomocą miejscowych, posługując się łamanym włoskim, polskim, angielskim, spróbować dotrzeć tam, gdzie wojna zostawiła swoje ślady. W jakim celu?

Analiza przypadków, jakie Stasiuk podaje czytelnikowi do interpretacji, płynie z wrażeń międzykulturowych. Oto ja, mieszkaniec cieszącej się pokojem ojczyzny, wjeżdżam na teren, po którym przetoczyła się zawierucha dziejowa. Wjeżdżam na obszar, który był właściwie początkiem wszystkiego, beczką prochu, wielkim wybuchem… Wiadomości szkolne, historie z dzieciństwa, wspomnienia babć o tym, jak to „na wojence nieładnie”, relacje dziennikarskie z wojny w Kosowie – wszystko to w zetknięciu z postapokaliptycznym krajobrazem, na jaki natyka się bohater, buduje jego relacje z podróży. Wymagające wszak opisania na bieżąco, choć Stasiuk tego nie robi. Dlaczego, z jakiej przyczyny? Okoliczności, które towarzyszą spisywaniu opowieści później – po siedmiu miesiącach, po pół roku, gdy bohater ponownie znajduje się w znanych sobie miejscach na Bałkanach –  wymykają się jednemu słusznemu wytłumaczeniu. „Bo chcę wiedzieć, że nic się tam nie zmienia” – przyznaje sam bohater. Skoro mogę być żywym świadkiem przeszłości tylko na Bałkanach, co za różnica, kiedy opiszę to, co zobaczyłem?

Przestrzeń do ogarnięcia i dystans od pokonania budują perspektywę Dziennika pisanego później. Wyjątkowość Bałkanów według Stasiuka polega między innymi na tym, że może się on w nich poczuć jak obcy i swój jednocześnie. Szereg skojarzeń na temat siebie jako najeźdźcy, jako podróżnika, jako bohatera, jako popychanego ciekawością podróżnego, prowadzi do potrzeby spojrzenia wstecz, na północ, na swoją ojczyznę. Wobec Bałkanów bohater szuka w sobie polskości. Do czego prowadzi ta próba? Czy to wyłącznie literacka potrzeba pisarza? Odpowiedź znajduje się między tym, co zapamiętane, a tym, co zobaczone. 

poniedziałek, 6 maja 2013

Tylko dla chłopaków

Za sprawą Świętego, majowy weekend spędziłam głównie w męskim towarzystwie: wujowie, dziadkowie, ojcowie, synowie i bracia. Pierwiastek żeński był naprawdę dodatkiem. Obecność panów współgrała z książką, którą zabrałam na wyjazd: Pan Lodowego Ogrodu, tom II. Właściwie po pierwszym nie miałam ochoty sięgnąć po następny, ale przekonała mnie pani bibliotekarka. W końcu wzięłam i drugi, i trzeci, tak na wszelki wypadek. I dobrze.
Drugi tom zainteresował mnie bardziej niż pierwszy. Dlaczego jednak w trakcie czytania mam wrażenie, że to literatura dla chłopaków? Wymyślam jej żeński odpowiednik. Pani Lodowego Ogrodu? To chyba już gdzieś było - w krainie baśni.

A oto kilka "kwiatków" z ogrodu, w którym siedziałam z Panem na kolanach.