niedziela, 7 stycznia 2018

Joanna Bator "Purezento"

Dostałam pod choinkę książkę i od razu zabrałam się do czytania. Purezento Joanny Bator zachęciło mnie piękną okładką – wydawało mi się, że ten wybór kolorów, czerni i złotych żył będzie pewną wskazówką w trakcie lektury. Miałam dobre przeczucie.

Powieść jest historią młodej lektorki języka polskiego jako obcego. Uśmiechnęłam się pod nosem, utożsamiając się z bohaterką i z tym uśmiechem postanowiłam podążać  jej powieściowymi ścieżkami.  

Po śmiertelnym wypadku na rowerze, w którym ginie chłopak Bohaterki, pogrąża się ona w niemej żałobie. Odgradza się od świata, sporadycznie chodzi do pracy i prowadzi lekcje, przestaje jeść i pić. Zamyka się w domu. Kiedy zostaje zwolniona z pracy, pewnego dnia dzwoni do niej Pani Myoko, słuchaczka z kursu języka polskiego. Składa Bohaterce propozycję wyjazdu do Tokyo i zaopiekowania się jej domem oraz kotem Mushinem. Czas pobytu jest nieograniczony, a propozycja, która początkowo wydaje się Bohaterce dość dziwna, staje się dla niej szansą na przygodę życia.


Czytając tę powieść, odnosiłam wrażenie świeżości, z jaką Autorce udało się przedstawić schemat podróży inicjacyjnej młodej kobiety.  Prosty model powieści drogi został przez Joannę Bator ukazany w nowej, zaskakującej odsłonie. Prostota tego literackiego modelu zachwyciła mnie na nowo. Na pewno dzięki oszczędnemu językowi, staranności w oddawaniu codzienność, nad którą Joanna Bator pochyla się z czułością i zadumą. Powieść, jak głosi napis na okładce, jest w duchu zen.  Mi w trakcie lektury przypominała prozę Murakamiego z jego fantastycznej powieści Kafka nad morzem. Purezento to wyjątkowy prezent.  Zasypiając, marzyłam, że jestem gościem Pani Myoko i uczę się sztuki kintsugi