Jaki widok z okna pamiętacie? Mój najwspanialszy to oczywiście plac zabaw, piaskownica, żywopłoty, mirabelka. A dalej: klomby róż, które teraz powinny kwitnąć. Jako dziecko uwielbiałam czerwone róże! Uważałam je za najpiękniejsze kwiaty na świecie. I ten ich zapach. Często zrywałyśmy te róże z klombów, choć wiedziałyśmy, że to nieładnie i że ktoś, gdyby to zobaczył, zwróciłby nam uwagę. A może nawet poskarżył naszym rodzicom.
Z zerwanymi różami szłyśmy dalej, z górki, drogą do przychodni. Przychodnia była na wzgórzu, gdzie rosły stare drzewa, głównie topole i lipy. Gdy zapadał zmierzch, zajmowały pół horyzontu. Uwielbiałam ich ciemne, potężne sylwetki.
Z drugiej strony, jak okiem sięgnąć, rozpościerał się krajobraz niskich gór, mających od dawna swoją nazwę w atlasach i w legendach. Kochałam te góry, ich dal. Stamtąd zawsze nadchodziły najciemniejsze chmury, a burzom towarzyszyły potężne błyskawice.
Kiedy się przeprowadziliśmy, nowy widok z mojego pokoju nie dawał już takiego oddechu. Od tamtej pory, nazwanej przeze mnie erą przeprowadzek, zmieniałam widoki. Tęskniłam za przestrzenią. Nadal tęsknię. Ale obecny widok zasługuje, by go pokazać. Teraz jest on oknem na świat naszej trójki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz