1-go
sierpnia 2014 roku siedziałam w kawiarni z przyjaciółką z czasów dzieciństwa. Kilka ulic dalej, w mieszkaniu, moi rodzice
oglądali w telewizji jakiś film, okna były pootwierane, aby wywołać choć najmniejszy
przewiew. Upalny sierpniowy wieczór.
Tymczasem
obie z Anią piłyśmy wino i rozmawiałyśmy o wszystkim. „Pół świata obgadają” –
śmieje się mój tata, ile razy idę na spotkanie z przyjaciółmi, którzy zostali
w moim rodzinnym mieście. Tak dobrze jest spędzać czas w ich gronie. Czas jest
wtedy wyjątkowo łaskawy.
(1-go
sierpnia zwykle mam wyczuloną świadomość czasu. Właściwie, odkąd pamiętam
siebie w wieku piętnastu lat, gdy przeczytałam pierwszy raz wiersze
Baczyńskiego, 1 sierpnia znaczy dla mnie bardzo dużo. Teraz, od kilku lat
mieszkania w mieście, które przeżyło własną śmierć, 1 sierpnia czuję jako znak
czasu).
„Ale
dziś młodzi nie bardzo chcą pamiętać” – mówi Ania. – „U nas nie wszyscy tak to
przeżywają, jak w Warszawie” – dodaje. Pewnie ma rację, choć jakoś nie mogę w
to uwierzyć. Przecież to tak żywe wspomnienie, mimo mijającej właśnie 70
rocznicy wybuchu Powstania. Wspomnienie tętniące nie tylko dla mnie, mieszkającej w
mieście, które jest jednym wielkim cmentarzem. Chcę, by młodzi pamiętali. Wiem,
że przyjdzie ich czas, że będą pamiętać.
„Wolność
to nie jest coś dane raz na zawsze” – mówiła w telewizji jedna z uczestniczek
Powstania, Anna „Paulinka” Jakubowska. Jakie to ważne: umieć o nią walczyć w sposób
właściwy, to znaczy adekwatny do czasów, w których żyjemy. Umieć walczyć o wolność codziennie, zgodnie z
własnym sumieniem. Co dla mnie znaczy fakt, że jestem wolna? Co to znaczy „wolność”?
Myślę,
jak bardzo zmieniło się moje postrzeganie Warszawy po ostatnich wydarzeniach.
Po przeczytaniu biografii Izabeli Czajki, po przeczytaniu jej książki o Paryżu,
zatytułowanej Dubo, Dubon, Dubonnet. Jak mocno przemówiła do mnie Warszawa po
obejrzeniu filmu „Powstanie Warszawskie” w reżyserii Jana Komasy. Na fali jakiegoś zachwytu Warszawą, zdobyłam
książkę Joanny Rolińskiej Ale jest
Warszawa. To rozmowy Autorki ze znanymi przedstawicielami kilku pokoleń
warszawiaków, w tym z Konradem Tarasiewiczem, Danutą Szaflarską, Muńkiem
Staszczykiem i – oczywiście – z uczestnikami
Powstania Warszawskiego, m.in. z Aliną Janowską i Stanisławem Krupą. Książka zerka na mnie z półki, kusi wstęgą
Wisły zaznaczonej na szacie graficznej okładki. Doczeka się. Jeszcze w sierpniu ją połknę. Musi się we mnie coś dopełnić.
Udało
mi się zobaczyć zaprojektowaną przez Jerzego Gelbarda, męża Czajki, kamienicę
na ulicy Konopnickiej 3. Święty poszedł ze mną na to poszukiwanie
architektonicznych inspiracji Paryżem. Zrobił zdjęcia. Wzruszenie, jakie ogarnęło
mnie, kiedy zobaczyłam, że ta kamienica przetrwała wojnę i, oprócz identycznej
na ulicy Lwowskiej, świadczy o talencie Gelbarda! Jest to też potwierdzenie istnienia
Czajki, w jakiś szczególny sposób mnie do niej zbliża. Nie wszystko przeminęło. Paryż nie przeminął dla Czajki. W swojej
ostatniej książce Dubo, Dubon, Dubonnet
wspomina go w szczególny, anegdotyczny i zabawny sposób, i z rozbrajającą
szczerością. Czytając o Paryżu Czajki, przypominały mi się tamtejsze pejzaże i
postaci z obrazów Henry`ego Rousseau. Podobnie jak wspomnień Czajki, nie można ich oceniać, używając zestawu
narzędzi interpretatorskich, w które wyposaża akademicka filologia.
Nie
czułam, że mogłabym lepiej spędzić 1-go sierpnia 2014 roku, niż w towarzystwie przyjaciół
i rodziców.
A do
tego świadomość, że Paryż został. I Warszawa – ale jest!
Kamienica na ul.Konopnickiej 3 wg projektu Jerzego Gelbarda. Fotografia: Święty. |
Copyrights by Święty |
Klatka schodowa kamienicy Gelbarda. Fotografia: Święty |
Copyrights by Święty |
Copyrights by Święty |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz