Romans
od kuchni, czyli, o tym, o co by się zdarzyło, gdyby on, znany amerykański
pisarz po dwóch nieudanych małżeństwach spotkał ją, bogatą Brytyjkę po rozwodzie. Połączeni pasją gotowania, rozpoczynają wspólną przygodę. Gdzie?
Oczywiście w Paryżu.
Tak
by się mogło zdarzyć. Prezentowana historia przypomina znane nam skądinąd opowieści, jak to on wprawdzie jest popularnym
pisarzem, odnoszącym sukcesy, ale nie radzi sobie z twórczym zastojem, który
nadciąga wraz ze zbliżającą się pięćdziesiątką. Szukanie samotności, męskie
towarzystwo i obiecujący romans z piękną fotografką nie uruchamiają u Jacka energii
pisarskiej. Eva też sobie nie radzi. Samotność w zamożności to wprawdzie
bajkowe połączenie, pozwalające na letarg bliski bajkowej Śnieżce. Jednak Evie
do niej daleko. Nieprzepracowane emocje przekłada więc na gotowanie i pracę w
ogrodzie. Pozornie udaje jej się osiągnąć spokój.
Nie
byłoby tego romansu dwójki pokiereszowanych uczuciowo i oddzielonych Oceanem ludzi. Ale któregoś dnia, w pracy w charytatywnym sklepie, Evie,
udzielającej się wolontariuszce, wpada w
oko jedna z książek Jacka. Powieść zadziała jak pocałunek księcia: Eva w chwili
krótkiej przytomności pisze z wdzięczności kartkę do autora, w podziękowaniu za
wyrwanie ją z półsnu, z zapomnienia. Jack odpisuje i korespondencyjna znajomość
zaczyna rozkwitać. Poprzez wymianę kulinarnych przepisów i rad, bohaterowie dochodzą
do momentu, w którym znają już swoje upodobania i smaki. Co z innymi zmysłami? Czy
im pofolgują?
Czytając
tę powieść, poczułam zapomniany smak epistolografii. Uzmysłowiłam sobie,
że dawno nie napisałam prawdziwego
listu. A miałabym do kogo. I jeszcze coś: nie zawsze pozornie łatwe historie muszą kończyć się według przepisowego scenariusza. W tym przypadku trochę konwencjonalni bohaterowie nie zostali przez autorkę zamordowani swoimi powieściowymi prototypami i nie utknęli w schemacie romansu.
PS.
Miło by było znaleźć się w Paryżu.
Deborah McKinley, Cała nadzieja w Paryżu. Łódź 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz