Nie
lubię wyrzucać kalendarzy z ubiegłych lat.
Do dziś mam swój pierwszy osobisty terminarz, który kupiła mi mama w
kiosku Ruchu. Na okładce data: 1989.
Oczywiście mam i Kalendarze Szalonego Małolata i cudne kalendarzyki z
wydawnictwa Michalczyk i Prokop. Nie posiadam tylko jeszcze Moleskine. To chyba znak, że zdążę go kiedyś kupić albo
otrzymać i zapisać.
Nie
wyrzucam swoich starych kalendarzy, bo szkoda mi minione dni tak po prostu
unicestwić. Nie wybrałabym z własnej woli takiego rozrachunku z przeszłością. Moja
przeszłość jest dla mnie ważna. Jestem jej tworem, poniekąd.
Obecnie
stać mnie na taki sentymentalizm: przeczytałam znakomitą biografię Izabeli
Czajki-Stachowicz, biografię napisaną przez Paulinę Sołowianiuk. Zastanawiam
się, czy podobnie tkliwie , jak ja, myślała o swojej przeszłości pisarka i muza
artystów przedwojennej Warszawy. Miała tak barwne życie, dopóki nie zniszczyła
go wojna i pobyt w getcie. Dla bogatej i wykształconej Izabeli, pochodzącej z szanowanej
spolonizowanej rodziny żydowskiej, wojna odcięła drogę do TAMTEGO świata. Do
przeszłości. Nie było powrotu do tamtych
miejsc i ludzi.
Postać
charyzmatycznej kobiety na szczęście powróciła. „Ta piękna
mitomanka” to świetna, rzetelna i
znakomicie napisana biografia Izabeli Czajki z domu Szwarc. Autorka biografii,
Paulina Sołowianiuk z ogromną skrupulatnością i niezwykle przenikliwie kreśli
obraz Izabeli. To przedziwny portret. Autorce udało się wzbudzić we mnie
ambiwalentne uczucia co do postaci swojej bohaterki: Czajka, zanim jeszcze nią została,
była panią Hertz i panią Gelbard, nie dbając przy tym zbytnio o opinię
przykładnej mężatki. Opinia ogółu mało ją przy tym obchodziła: dla niej liczyli
się artyści i znakomitości obracający się w świecie, w który pragnęła wejść.
Jeśli wierzyć źródłom autorki biografii, Czajce się to udało.
Pomogły
jej pieniądze, koneksje, wrodzony wdzięki i uroda wampa. Izabela, opisana przez
Witkacego jako Bela Hertz w pierwszym rozdziale „Pożegnania jesieni” oraz przez
Zbigniewa Uniłowskiego we „Wspólnym pokoju” jako panna Leopard , nawet jak na
swoje czasy była nietuzinkowa kobietą,. Do tego sama tworzyła swoją legendę,
fałszując daty swoich narodzin, podając kilka miejsc tego wydarzenia, unikając
niezręcznych informacji, uwypuklając zaś inne. Manipulowała faktami i nie przejmowała
się tym wcale.
Przyznam,
że wzruszyła mnie historia Czajki. O ile jej wybryki towarzyskie, skandale i
szum wokół swojej osoby składałam na jej beztroskie pragnienie życia w całej
pełni i jej bezkompromisowe dążenie do szczęścia, o tyle jej powojenne losy są
przejmujące. Wzruszające, bo należą do kobiety, której przeszłość została zdeptana
przez brutalną historię.
Czajka
po wojnie pomagała w odnajdowaniu zaginionych i skradzionych przez okupantów
dziel sztuki, należących do zbiorów Muzeum Narodowego. Jako niedoszła pani
porucznik, cieszyła się popularnością w kręgach dygnitarzy wojskowych, miała
szerokie znajomości w MO i wpływy w SB, co niejednokrotnie przydawało się, gdy pragnęła
pomóc przyjaciołom unikalnym – z racji przeszłości – w konflikt z nową, komunistyczną władzą w Polsce.
Czajka miała ogromne zasługi w ratowaniu znajomych z rąk nowej władzy. Po
raz trzeci wyszła za mąż. Myślała o spisaniu swoich wspomnień, historii ucieczki
z getta. Jej pierwsze pieśni napisane w mieszkaniu po nie aryjskiej stronie, opublikowane jeszcze w czasie okupacji, ciągle cieszyły
się popularnością.
Postanowiłam
przepisać sobie z tej czytanej biografii kilka fragmentów. Pomyślałam, że znajdę
budynki zaprojektowane przez Gelbarda. Na razie udało mi się zobaczyć jedną kamienicę na Lwowskiej
7. Udało mi się dostać tw bibliotece ostatni tom wspomnień Izabeli, Dubo, Dubon, Dubonnet.
Czajka została moją przewodniczką po Warszawie
swoich czasów. A kto wie, jak będzie z
czytaniem o jej Paryżu? Zacieram
ręce. Dziękuję, Izabelo. Dziękuję, Jerzy. Dziękuję, Paulino.
To zdjęcie oddaje coś z klimatu ukochanego czasu Izabeli.
To zdjęcie oddaje coś z klimatu ukochanego czasu Izabeli.
Copyright by Święty