Nowy Rok jest jak nowy rozdział: trzeba go zacząć, żeby
zrozumieć całość. Kochani Czytelnicy, w ostatnim czasie brakowało mi siły na
opisywanie inspiracji płynących z czytanych książek. Czytałam, ale bez tej potwierdzonej znajomości
z lekturą ̶ wysłanej Wam w świat
notatki, że warto, że trzeba, że można, że koniecznie należy sięgnąć po tę
książkę, bo... Brakowało mi argumentów na lekkie i przystępne podsumowania
przeczytanych tomów. Ostatnio zatęskniłam za możliwością podzielenia się
wrażeniami z czytanych książek. Może najwyższy czas rozpocząć ten nowy
rozdział?
Trudno,
tak się zdarza, ale tę powieść przeczytałam z dwóch powodów: interesującego
tytułu i pięknej okładki. Jak się przekonałam, było warto. Miniaturzystka zaintrygowała mnie do tego stopnia, że odwiedziłam Galerię Sztuki Dawnej w
Muzeum Narodowym w Warszawie, aby wzmocnić kontekst czytelniczy i zobaczyć
miejskie realia Europy XVII wieku. Część
wystawy Miasto, przedstawiająca obywateli i ich instytucje, ratusz i cech oraz
dom miejski i jego mieszkańców, pomogła mi jeszcze przedłużyć tę chwilę bycia w
powieści i wzmocniła odmalowany w powieści obraz.
Miniaturzystka jest opowieścią o Petronelli Ooortman, osiemnastolatce, która pewnego dnia
przybywa ze wsi do Amsterdamu, do swojego męża Johannesa, by zgodnie z
tradycją, zostać panią jego domu. Dziewczyna od początku zostaje wystawiona na kilka
prób. Najpierw przez swoją matkę, która swata ją z jednym z najbogatszych
kupców XVII-wiecznego Amsterdamu i organizuje szybką ceremonię, bez nocy
poślubnej dla nowożeńców. Wszystko po to, by jak najszybciej spłacić długi
zaciągnięte przez męża, alkoholika i hazardzistę. Petronella po przyjeździe do
Amsterdamu musi zmierzyć się ze swoją szwagierkę,
która zdaje się władać niepodzielnie rezydencją nad kanałem Herengracht i nie
zamierza rezygnować z przywileju bycia panią domu na rzecz jakieś
prowincjuszki.
Nowe
życie i brak znajomości reguł postępowania wobec siostry męża i swobodnej w
obejściu służby, jest początkiem dorastania Nelli, który to etap w niczym nie
będzie przypominał przewidywalnego do tej pory dziewczęcego życia. O ile
nieobecność męża daje się jakoś wytłumaczyć prowadzonymi przez niego na obu półkulach interesami, to już kompletny
brak zainteresowania Johannesa młodą
żoną po powrocie jest niepokojący. Nella zwraca się zatem ku domowi, pomału
zaczyna się z nim zaznajamiać i przekonuje się, że dom przy Herengracht żyje własnym życiem. Pełen bogactwa, dzieł sztuki,
unikatowych sprzętów , mogący się pochwalić obecnością wyedukowanego
czarnoskórego służącego, dom staje się dla Nelli labiryntem, w którym porusza
się po omacku. Aż do chwili, gdy mąż kupuje Nelli miniaturę domu i proponuje
jej go wyposażyć. Nella odnajduje w mieście miniaturzystę i wysyła do niego
list z prośbą o wykonanie figur i sprzętów do małego domku. Jednak zamówiona
paczuszka zawiera znacznie więcej, niż Nella mogłaby sobie wyobrazić. Jej los
ponownie przestaje być tylko i wyłącznie jej udziałem.
Przeglądałam
się w tej powieści trochę jak w lustrze. Z powodu jej unikatowego klimatu, mogłabym ją
nazwać manierystyczną, niderlandzką. Z jej wielowarstwowej konstrukcji estetycznej i poetyckiej wyłaniają się
dylematy jednostki dotyczące wolnych wyborów i dorastania, wiary, nadziei, miłości
i śmierci. Historie w Miniaturzystce, osnute wokół motywów "vanitas" są wzruszające. Zawierają też
odblask świata, którego potęga odbija się nie tylko w płótnach Rembrandta,
ale także Vermeera. Tak, na swoje potrzeby Miniaturzystkę umieszczę
w kategorii powieść niderlandzka. Mam dla niej sąsiadkę: Tulipanową
gorączkę Deborah Moggach.
Jesse Burton, Miniaturzystka przeł. Anna Sak, Kraków 2014
Jesse Burton, Miniaturzystka przeł. Anna Sak, Kraków 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz