Siedmiowatówka
będzie palić się przez jakiś czas: potem zostawię tylko lampkę – latarnię morską,
zapaloną, oczywiście. Przed snem ta latarnia morska musi zawsze się palić przy
łóżeczku Stasia. Dziś też się pali. Ktoś postawił przy wejściu do latarni, za
jej rogiem, figurkę żołnierza. Wygląda, jakby czaił się na wroga. Otwarte drzwi
do latarni dodatkowo go osłaniają.
Wieczór
rozsiada się powoli, niech żołnierzyk poczeka. Mam do opisania cały interwał
blogowej ciszy.
Powieść,
która wyrwała mnie z krzykiem z przedwiosennego odrętwienia, to Fatum i furia Lauren Groff. Sięgnęłam po
tę książkę z powodu jej arcyciekawej recenzji w punktach, na jaką natknęłam się w najnowszym magazynie „Książki”. Od razu wiedziałam, że ta powieść amerykańska
to coś dla mnie.
Wyrafinowane
opisy i surrealistyczny świat zauroczyły mnie. Świadomie odpłynęłam od światła
latarni morskiej w kierunku mrocznej otchłani Oceanu Atlantyckiego,
uderzającego o brzegi Florydy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Tęsknota
za przeszłością bohaterów, przeszłością narratora, tradycją literacką, przebijające
przez wiele poziomów powieściowej materii, wzbudziła mój czytelniczy apetyt, by
pobawić się w odnajdywanie ich śladów. Okazało się, że autorka, Lauren Groff,
liczy na czytelnika i nie podsuwa mu łatwych rozwiązań.
Temat
powieści jest prosty – historia młodego człowieka, który odziedziczył fortunę
po ojcu, był obdarzony talentem aktorskim i literackim, miał na imię Lancelot i
spotkał w swoim życiu niezwykłą kobietę, Mathilde. Napotkana pewnego wieczoru na
imprezie kobieta tak różniła się od znanych Lancelotowi przedstawicielek płci
pięknej, że natychmiast postanowił oświadczyć się tajemniczej piękności.
I tu
zaczyna się akcja: związek Lancelota i
Mathilde jest historią dwóch kompletnie oddalonych od siebie galaktyk
osobowościowych, które przyciągają się… prawem przyciągania. Gdy próbowałam
poskładać sobie fragmenty ich wspólnej historii, opowiadanej z dwóch różnych
perspektyw, docierało do mnie, że subiektywność emocji odczuwania tej samej
sytuacji (związek Lancelota i Mathilde), wyklucza zrozumienie drugiego
człowieka. Intensywność subiektywnych emocji jednocześnie działa jak detonator,
ponieważ tak mocno czuję, wyjdę Ci naprzeciw, żeby sprawdzić, jak Ty się
czujesz. Czy tak samo? Czy bohaterowie kiedykolwiek próbowali wyjść sobie na
przeciw, czy tylko mylnie odczytywali swoje sygnały, lub po prostu znali swoje potrzeby
i działali jak automaty, by je zaspokoić?
Zastanawiałam
się nad osobowością Lancelota, czytając o spędzonej przez niego młodości w
internacie, jego fascynacji teatrem i Szekspirem, odkryciem własnej seksualności
jako remedium na ból po stracie ojca i brak kontaktu z matką.
Śledziłam
następnie mroczne sekrety Mathilde. Czy to jest jednak wszystko, co Mathilde-staruszka
mogła opowiedzieć? Zaskakujące zwroty akcji w powieści sugerują, że femme
fatale mogłaby dodać coś jeszcze.
Język
tej powieści, który zafascynował mnie przecież w tłumaczeniu, jest ożywczy i
wprowadza nową jakość do swojego gatunku. Odświeża XIX-wieczne tradycje poprzez
grę z nimi. Jest w tej zabawie trochę
niewinności i trochę kokieterii: dzięki tym efektom, wymowa powieści jest
głębsza i mieni się wieloznacznością. To powieść bez finału, za to z
przesłaniem, które dla mnie brzmi tak: fatum i furia to dwie siły, zdolne pchać
nas, samotnych, do szukania Świętego Graala i wiary w nieśmiertelność.
Lauren Groff, Fatum i furia tłum. Mateusz Borowski. Kraków 2016
Lauren Groff, Fatum i furia tłum. Mateusz Borowski. Kraków 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz