Copyright © by Święty, Jomsborg 2008 |
Pisałam już o swoich ulubionych pierwszych zdaniach książek, które czytałam. Saga Sigrun od pierwszych słów wprowadziła mnie w czasy wczesnego Średniowiecza na obrzeżach kiełkującej kultury chrześcijańskiej.
Pierwsza
część cyklu „Północna Droga” rozpoczyna się w końcu X wieku w północnej Norwegii.
Bohaterka powieści, Sigrun, jest jedyną
córką zamożnego jarla Apalvaldra, który planuje dla swojej jedynaczki doskonały
mariaż: przez połączenie ziem przyszłego zięcia i swoich, Apalvaldr pragnie umocnić
więzi panów Północy w opozycji do króla Haralda II. Ukochana córka poddaje się woli
ojca i zgadza się wyjść za mężczyznę, którego wybrał dla niej ojciec.
Wszystko
układa się pomyślnie: Regin, wybraniec Apalvaldra, budzi w Sigrun serce i
ciało. Dziewczyna zakochuje się z wzajemnością w wojowniku, który ma przed sobą
przyszłość. Młodzi po ślubie planują zamieszkać w Namsen, posiadłości męża. Tam
zaczyna się prawdziwa opowieść Sigrun, która wyszywając kolejne koszule dla
swoich ukochanych, opowiada prawdziwą sagę o losie wikińskiej kobiety: twardej
i wrażliwej. Kobiety odkrywającej siebie w różnych rolach dopiero podczas
częstych nieobecności uwielbianego mężczyzny, a więc odnajdującej się w roli gospodyni
grodu, reprezentantki jarla, przyjaciółki i pocieszycielki żon wojowników z
drużyny swojego męża.
Ta
powieść jest dla mnie przykładem oswajania samotności kobiecej i nauki życia w
cieniu wojownika, z którym na zawsze rozłącza śmierć. Północni bogowie nie
byli, jak zdobywające wówczas powoli popularność chrześcijaństwo, łaskawi dla
pośmiertnych spotkań zakochanych w sobie
śmiertelników. Bezwzględnie rozdzielali
tych, którzy zdobyli sobie sławę w boju, od ich żon i ukochanych córek. Dla
tych ostatnich po śmierci pozostawała zimna i ciemna pustka Hel, w której
spotykały się ze swoimi matkami i innymi bliskimi kobietami. Życie ziemskie
powinno było więc być dla małżeństw, takich jak Sigrun i Regina, pełne
szczęścia i radości, wobec nieuniknionego rozdzielenia, z którym tak trudno
było wikińskim zakochanym kobietom się pogodzić. A godziły się na wiele: na
rozstania w czasie wypraw i życie w ciągłym niepokoju o swoich mężczyzn.
Stworzona
przez Cherezińską postać Sigrun reprezentuje pewien archetyp kobiety kultury
skandynawskiej: Sigrun jest kochanką i matką, gospodynią i żoną jarla, w
powieści wykreowana jest niczym Freya. Przemyślenia,
które jej towarzyszą, współgrają z widokami fiordów, zarysem łąk z rodzinnego
Roveste, odbijają się w blasku oczu ukochanego
Regina. Sigrun jest jak książka, w której motywem przewodnim jest miłość wraz z
jej odcieniami poszukiwania, namiętności, zrozumienia, oddania i wreszcie –
pogodzenia się z losem.
Cherezińskiej
udało się użyczyć głosu kobiecie sprzed wieków tak sugestywnie, że nie
potrafiłam przestać myśleć o intensywności kobiecej wspólnoty doświadczeń, rozpiętej
niczym most, między wiekami. Muszę też przyznać, że mimo znajomości tradycji
kultury wikińskiej, dałam się zaskoczyć niektórym jej opisom: wstrząsnęło mną zwłaszcza
okrucieństwo północnych obyczajów towarzyszących rytuałowi odejścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz