Balistyka jest jedną z tych
powieści, które bazują na opisie krajobrazu: fascynującego i jednocześnie przerażającego.
Krajobrazu ambiwalentnego – w tym przypadku kanadyjskiego – który jest czymś w
rodzaju ducha akcji, tworem, determinującym losy bohaterów i wpływającym na ich
postępowanie, psychikę, wybory. Autor Balistyki, D.W. Wilson bez wątpienia
inspiruje się w jej opisie prozą Hemingwaya, także w warstwie dialogowej
powieści. Wilson wzbogaca tę mieszankę
narracjami bohaterów: Alana Westa i Archera Cole`a. Umożliwia to czytelnikowi
szybsze poznanie psychologii postaci i zaznajomienie się z sytuacją, w jakiej one
się znajdują, zanim poznamy ich przeszłość. Ten zabieg z pewnością mógłby
zostać przełożony na język filmu i pewnie byłby to ciekawy obraz.
Właśnie sceneria powieści jest jej
mocną stroną. Na tle mrocznej przyrody kanadyjskiej, którą pochłania pożar,
rozgrywa się historia, domagająca się ponownego ujawnienia.
Balistyka składa się z
opowiadań – kolejne części mogłyby stanowić odrębne historie. Nie można ich
jednak czytać wyrywkowo: tytuły rozpoczynające się od „Jeden” po pierwsze ukierunkowują
czytanie po drugie, ciąg liczb implikuje sens tytułu całej powieści.
Odliczanie do ośmiu („Osiem” to
ostatnie ogniwo historii), jest dystansem koniecznym do przebycia drogi wraz z
bohaterami: z najmłodszym, kończącym doktorat Alanem, jego dziadkiem Cecilem, który właśnie przeżył zawał, Archerem Cole`em, byłym dezerterem armii amerykańskiej i kobietami, z którymi łączyły tę trójkę relacje partnerskie i rodzinne. Nie można zostawić tych postaci, tak, jak oni niegdyś zostawili siebie.
Trudna rodzinna historia, która rozpoczęła się w prowincjonalnym miasteczku Invermere, musi zostać opowiedziana. Powinna wybrzmieć i tym samym
ułatwić bohaterom rozpoczęcie kolejnej wędrówki z nowym emocjonalnym bagażem.
Pod koniec powieści ma się wrażenie, iż nowy początek może nie oznaczać
wymarzonego powrotu do krainy szczęśliwości, a jedynie nową perspektywę, która
niekoniecznie ułatwi relacje z najbliższymi.
Dla mnie „Balistyka” była jedną z
wielu czytelniczych przygód, które przeżyłam wakacyjnie: z odrobiną dreszczyku,
niecierpliwie przemierzając dystans dzielący mnie od rozwiązania zagadki, do
której nie prowadziły proste skojarzenia. Wciągająca lektura na wakacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz