W drugim
tomie powieści, Karl Ove opisał swoje doświadczenia wynikające z bycia partnerem
i ojcem. Powieść, zamknięta w ponad siedmiuset stronach, prezentuje
czytelnikowi obraz życia pary artystów, którzy rozpoczynają wspólne życie.
Karl, jak wiemy z poprzedniej części, jest popularnym i cenionym norweskim pisarzem.
Jego partnerka, Linda, szwedzka scenarzystka i pisarka, jest także matką trójki
dzieci ze związku z Karlem: Vanji, Heidi i Johna. Mamy zatem obraz klasy średniej na przykładzie
współczesnej skandynawskiej rodziny.
Karl
od razu wprowadza czytelnika w konkretny moment swojego rodzinnego życia, by po
chwili, niczym Marcel Proust, pod wpływem nagłego impulsu, wywołanego na
przykład niezwykłością oglądanego właśnie krajobrazu, przejść do wspomnień i
włączyć nas do opowieści o początkach znajomości z Lindą.
Tych
„magdalenek” jest kilka i z pozoru są nieoczywiste: wygląd kasjerki w
ekskluzywnych sztokholmskich delikatesach. Widok pasażerów na dworcu. Widok wiejskiej
leśnej drogi, biegnącej do domu rodziców Lindy. Te sytuacje, obrazy, aktywują
pisarską wyobraźnię Karla, dzięki której zostajemy wrzuceni do kolejnych
wspomnień o równej sile rażenia, co wywołujący je obraz czy uczucie.
Emocje
towarzyszące Karlovi zauroczonego Lindą. Początki ich znajomości, pełne
empatii, wrażliwości, na jaką stać dwoje artystów. Oczekiwanie na dziecko,
pierwsze obowiązki i rutyna, zabijająca to, co wydawało się, że samoistnie
pozostanie nieśmiertelne. Próby, jakie podejmuje Karl w walce o swoją tożsamość
pisarza, stłamszonego w pewnym momencie w roli ojca, opisane oszczędnie, jakby
pozbawione zostały heroizmu. Wątpliwości, czy jest jeszcze jakieś bardziej
upokarzające dla mężczyzny zajęcie, niż uczestnictwo z dzieckiem w zajęciach z
rytmiki dla niemowląt. Zwłaszcza, że
prowadząca zajęcia jest młodą atrakcyjną kobietą.
Migotliwe
przejścia od czasów do miejsc są jednak podporządkowane głównemu tematowi
powieści: walce między rolami narzucanymi przez społeczeństwo i rolami
narzucanymi sobie przez nas samych. Próby oględnego opisu utrzymania tej
równowagi, podbijane są poetyckimi obrazami skandynawskiego krajobrazu. Wzmacnia
to heroizm Karla, a stylistycznie przydaje powieści dramatyzmu, prawdziwości,
daje wrażenie docierania do granic emocji, które towarzysza pisarzowi w drodze
do przedszkola i w samotności pisarskiej w pracowni. Dzięki tej próbie nadania
powieści równowagi stylistycznej, przez siedemset stron drugiego tomu, z
niesłabnącym natężeniem śledziłam dni z życia pisarza.
Jeszcze
jeden element narracji wspomaga równowagę w czytelniczym odbiorze samego
bohatera: jego przyjaciel, Geir. Sportretowanie go poprzez rozmowy i dyskusje z
Karlem, dało znakomity efekt kontrastu, wzmacniający charakterystykę Karla.
Geir, także norweski pisarz i znajomy z czasów szkolnych Karla Ove, jest
doskonałym przeciwieństwem naiwnego, prostolinijnego bohatera. Czasami wydaje
się, że zna go bardziej, niż on siebie sam…
„Moja
walka” to jedna z moich największych niespodzianek czytelniczych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz