środa, 10 lipca 2013

Jeden Świetlicki

Zabawa autora z symboliką liczb trwa od czasów opublikowania powieści Dwanaście, TrzynaścieJedenaście. Zapytany na jednym z wieczorów autorskich o zinterpretowanie najnowszego tytułu swojej książki poetyckiej, Jeden, Świetlicki odpowiedział, iż „tytułowe jeden to jeden i już”.
Czyżby naprawdę nie było w tym żadnego poetyckiego tropu? Poszukiwanie śladów powieściowego nieudacznika Mistrza i neurotycznego bohatera lirycznego Marcina w najnowszym tomiku Jeden prowadzi do niezwykłego odkrycia. Tytułowa jedynka to prostota urzekającej prawdy, która staje się udziałem nowego bohatera lirycznego. (I chciałoby się dodać: I TYLE − przywołując fragment z wiersza Cha chet).
Zanim jednak odkryje i ujawni tę jedność, w wiele zakończeń i w wiele początków historii miłosnych, mieszkaniowych, spacerowych, kawowych i alkoholowych uwikła się nasz nowy Bohater. Opisuje te swoje przypadki z ogromną autoironią, dystansem, zachwytem i otwartością. Jest niezwykle podatny na nastroje, zwłaszcza w towarzystwie kobiet:  „Idzie przede mną po schodach. Jej nogi lśnią od deszczu. (…) To jest specjalne światło. To są sekundy specjalne, abym miał za czym tęsknić.” (…). Podróżuje w wiele miejsc, z których wrażenia skrzętnie dokumentuje, opatrując swój intymny dzienniczek datami, będącymi jednocześnie tytułami utworów: 26 czerwca; 3 lipca, gdzie indziej, w kosmosie; 5 lipca; 20 lipca, Wrocław. Wreszcie manifestuje swoją chęć porzucenia dotychczasowego miejsca zamieszkania, miasta, w którym jest całodobowy monitoring, miasta przypominającego fikcyjne Gotham z opowieści o Batmanie. Nasz Bohater buńczucznie zapowiada: „Opuszczam Gotham/ z kobietą kotem!/ i niech to miasto sczeźnie!/Tak wiele dałem,/aby przetrwało,/ teraz już mi się nie chce. (…)  Porzucenie starego miejsca ma być jednocześnie pożegnaniem przeszłości i − być może − starych nawyków.  W końcu przy boku naszego Bohatera jest nowa wspaniała kobieta, która towarzyszy mu w przeprowadzce „ z ło/do bro”, Zamierzone „Białoszewskie” inspiracje językowe, które przywołuje Świetlicki,  są niczym rusztowania pomocne w tworzeniu autoironicznego wizerunku siebie – nowego lokatora i nowego kochanka: „O, dom! Prosto z ostrego słońca! Chłodna klatka!/ Jest wanna! O, dom! Biorę! Biorę go za dom!/ Jest wanna i są okna! O, jest i podłoga! (…)”.
Konotacje literackie i popkulturowe klisze są w wierszach z tomu Jeden czytelne i zarazem subtelne. Świetlicki mruga porozumiewawczo do czytelnika, ale równocześnie pozwala swemu Bohaterowi osiągnąć pewien status, obłaskawienia siebie, przestrzeni, zawsze z humorem, zawsze z nadzieją, zawsze z ograniczonym zaufaniem do tego, co jest, a co za chwilę może stać ulec metamorfozie. Poczucie humoru, przebijające w opisach zmagań Bohatera ze sobą w nowym miejscu, jak się okazuje – jednak w Krakowie, ale na Kazimierzu, co w niektórych środowiskach za Kraków uznawane nie jest, „bo tylko centrum Krakowa jest”; nowe związki, stare przyzwyczajenia – to wszystko tworzy konglomerat osobowości, szczerze wyznającej czytelnikowi w wierszu Chyba tak to należy rozumieć: „Piszę teraz/ jak chłopiec. Wylewa się ze mnie./ To znaczy pewnie:/ idzie śmierć, / ale wybiera dłuższą drogę. (…)”.  Bez cienia wątpliwości pewność nie byłaby tak jasna i oczywista. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz