Ciekawe, czy ktoś współcześnie traktuje literaturę jako ucieczkę od rzeczywistości. Gdyby tak było, książka dawałaby gwarancję wolności, luksusu oderwania się od tu i teraz, bycia w innym świecie, wymagającego jedynie od czytelnika umiejętności rozumienia tekstu.
Ta zdolność zdaje się być zarezerwowana dla konkretnych pokoleń, posługujących się czymś więcej niż wyszukiwarką Google. Kolejnych boomerów, do których i ja, według mojego dwunastoletniego syna, się zaliczam.
Jestem szczęśliwa, że umiem czytać i rozmawiać poprzez książki z autorkami i autorami, chcącymi opowiadać, mówić, przekonywać, tworzyć.
Jakiś czas temu dzięki lekturze znalazłam się na tropikalnej Florydzie, której przyroda na różne sposoby, konsekwentnie i bezlitośnie walczy z ludźmi. Google informuje, że Półwysep Floryda cieszy się niesłabnącą popularnością turystów. Na wyobrażenie Florydy w moim pokoleniu ogromy wpływ miał serial „Policjanci z Miami”, w którym pośród egzotycznej scenerii dwóch gliniarzy w przerwach w pracy uwodziło pięknie opalone, bogate kobiety.
Tymczasem Floryda, którą opisuje Lauren Groff jest niczym bogini, która nie da się sprowadzić nikomu na manowce. Nikt nie jest jej godzien, bogini Floryda zsyła na ludzi huragany, powodzie, dzikie zwierzęta, tropikalne burze. Rządzi miejscem, które doprowadza mieszkańców i turystów do upadku, ruiny, bezdomności, szału, depresji i samotności.
Porzucone posiadłości szybko porasta bujna Flora. Fauna ma swoje siedliska wszędzie, włazi ludziom do domów, opuszczone mieszkania przechodzą na jej własność. Woda, powietrze i ziemia służą ślepo Florydzie.
Z całego tomu opowiadań moje serce skradło kilkoro bohaterów: Helena z opowieści pod tytułem „Salwador” oraz matka z dwoma kilkuletnimi synami z opowiadania „Yport”. Łączy ich ucieczka z Półwyspu Floryda, której podejmują się z różnych powodów.
Helena szuka rozrywek, chcąc uciec od przykrej codzienności bycia pielęgniarką swojej starej matki w Miami. W Salwadorze doświadcza przygód, przemocy i objawienia bogini Florydy, która, jak się okaże rozciąga swoją władzę i na Amerykę Południową.
Yport wraz z okolicznymi miejscowościami to cel zafascynowanej postacią Maupassanta amerykańskiej pisarki. Alter ego Autorki pragnie wyzwolenia spod jarzma florydzkiego klimatu. Korzystając ze swojego literackiego projektu, rozpoczętego jeszcze na studiach we Francji, nieznośnego i domagającego się ukończenia, pisarka zabiera synów na wakacje. Wspólna obietnica poszukiwań śladów osiemnastowiecznego pisarza ma zagwarantować chłopcom i mamie przygody z dreszczykiem, spontaniczną naukę francuskiego dla synów Nowego Kontynentu a przede wszystkim odpoczynek od uciążliwej florydzkiej aury.
To, co przyniesie trójce Amerykanów wyjazd do Bretanii zadziwi przede wszystkim pisarkę.
Czym jest geografia miejsca, Kotlina Warszawska, w której mieszkam od 12 lat? Czytam, że jakość powietrza jest dziś w jej głównym mieście, Warszawie, zadowalająca. Przy minus czternastu , o wpół do siódmej rano jest szaro, neony lśnią jak oczy elektrycznej Fauny. Pierwsza fala spieszących do pracy minęła. Za chwilę runie świt, na razie dzień ‒ wykrojony kolejowym wiaduktem różowy łuk ‒ wygląda tak niewinnie. Mógłby zdobić okładkę przewodnika dla tych, którzy chcieliby ujrzeć nadwiślański świt.
Lauren Groff Floryda przeł. Dobromiła Jankowska, Warszawa 2019