środa, 25 sierpnia 2021

Charlotte Runcie "W ustach sól"

Wstaję w niedzielę przed 7.00, żeby ją czytać. To czytanie przed śniadaniem doskonale wpisuje się w mój poranny rozkład dnia: jogę, medytację, picie herbaty lub kawy. Jak do tej pory – wszystkie te czynności udaje mi się wykonywać na dworze.

Czytam książkę, leżąc na macie. Nagle uderza mnie myśl, że ja tę książkę znam, bardzo dobrze ją znam, to.. jakbym ja ją napisała. Jestem pewna, że Charlotte zebrała wszystkie moje wpisy do pamiętnika poświęcone morzu, poszukał głębiej, w moich przeczuciach, w wyborach dokonywanych nie wiadomo pod wpływem jakiego impulsu i znalazła morze. Źródło, początek, przyczynę i ostateczny cel.

„Jezu, przecież ja bym mogła coś takiego napisać i to już dawno!” – karciłam się w myślach, po czym - oddawałam Autorce palmę pierwszeństwa. Ja nie miałam takiej motywacji, wiary w to, że temat zbiorku– morze jako straszny i piękny żywioł  – może być genialnym punktem wyjścia do intelektualnych i pełnych emocji  pisarskich wypraw.  Po lekturze zbiorku „W ustach sól” dochodzę do wniosku, że długo szukałam potwierdzenia u innych tego, co sama czułam, ale nie byłam zbyt odważna, by ująć w słowa swoje myśli.  Z obawy przed krytyką innych, przed ich pełnych wyższości spojrzeniami, że no jak to, ty i taki temat, po co się za to bierzesz, w tym nie ma potencjału. A tymczasem ktoś przekuł swoją fascynację w opowieść. Ktoś ją opublikował, podzielił się nią z resztą świata. Zazdroszczę i cieszę się, że dzięki Charlotte zwróciłam sobie prawo do wstydu, że czegoś nie zrobiłam. Ktoś inny to zrobił, pokazał, że warto.

Zbiorek „W ustach sól” zabiera mnie w podróż nad szkockie wschodnie wybrzeże Morza Północnego.Wyskakujemy też nad Atlantyk i na północ, na Hebrydy. W trakcie tych wycieczek realne spacery po plaży odbijają się echem nadmorskich spacerów wielbicieli morza sprzed wielu wieków i lat. Współczesność zahacza o mitologię.

Z braku realnej podróży płynę z Autorką w jej krainę. W niej każdy najmniejszy szczegół kojarzony z morzem rozwija się w cudowną opowieść, łączącą różne czasy i różne dziedziny nauki oraz sztuki. Botanikę, zoologię, geografię, historię literatury, religii i malarstwa Autorka połączyła pod jedną banderą.

Swoboda poruszania się Charlotte wśród znanych archetypów i motywów, jej błyskotliwość w tropieniu ich we współczesnych realiach i jej rodzinnych historiach sprawia ogromną czytelniczą przyjemność . „Nie wiem, czy dałbym radę przeczytać książkę bez akcji” – rozbrajająco szczerze wyznał Święty. „Dałbyś. Mogę przeczytać Ci fragment dotyczący jednej z akwarel Turnera?” Zgodził się i pokiwał głową z uznaniem. – Bardzo obrazowe – przyznał po mojej głośnej lekturze.

Może od zawsze szukam książek opowiadających obrazowo o czymś, co nazwałabym  pomiędzy.

Brach-Czajna, Bułhakow, Ishiguro, Murakami, Zbigniew Herbert – to tylko niektórzy moi przewodnicy. Z Charlotte też z ufnością ruszę w kolejną podróż.

Charlotte Runcie, W ustach sól. Tłum. Magdalena Koziej. Warszawa 2019.  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz