Majowe
czwartki to czas osiedlowych nabożeństw. Co tydzień o 19:00 zgromadzone na
nabożeństwie kobiety modlą się, jak i dawniej bywało, w tych samych intencjach.
Wiem, że wśród nich są prośby o zdrowie i szczęście dla dzieci.
W
potrzebie bycia we wspólnocie z kobietami, które mają różne doświadczenia z dziećmi,
przeczytałam fascynującą książkę Rachel Cusk Praca na całe życie. O początkach macierzyństwa. To pewnego rodzaju
dziennik matki, która dokumentuje swoje emocje związane z doświadczaniem
macierzyństwa. Intymny i wzruszająco szczery zapis emocji kobiety, która nie
poznaje własnego ciała, chce powrotu do siebie „sprzed” i w końcu zaczyna rozmieć, że powrót jest
niemożliwy.
Ten
emocjonalny pamiętnik macierzyństwa to lustro, w którym zobaczyłam siebie:
bezradną wobec kilkugodzinnego płaczu dziecka. W dzień i w nocy. Poturbowaną
brakiem snu i głodną, bo na diecie dla matek karmiących. Przestraszoną,
niepewną, w końcu zmęczoną i złą. Na
dodatek z poczuciem winy za ten stłumiony krzyk. Rachel pozwoliła mi
oswoić „nieodpowiednie” dla matki
emocje.
W
łagodnym majowym świetle wspólnego spotkania
pomodliłam się też za nas.
Rachel Cusk, Praca na całe życie. O początkach macierzyństwa. Przeł. Agnieszka Pokojska. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz