Wstaję
w niedzielę przed 7.00, żeby ją czytać. To czytanie przed śniadaniem doskonale
wpisuje się w mój poranny rozkład dnia: jogę, medytację, picie herbaty lub kawy.
Jak do tej pory – wszystkie te czynności udaje mi się wykonywać na dworze.
Czytam
książkę, leżąc na macie. Nagle uderza mnie myśl, że ja tę książkę znam, bardzo
dobrze ją znam, to.. jakbym ja ją napisała. Jestem pewna, że Charlotte zebrała wszystkie
moje wpisy do pamiętnika poświęcone morzu, poszukał głębiej, w moich przeczuciach,
w wyborach dokonywanych nie wiadomo pod wpływem jakiego impulsu i znalazła
morze. Źródło, początek, przyczynę i ostateczny cel.
„Jezu,
przecież ja bym mogła coś takiego napisać i to już dawno!” – karciłam się w
myślach, po czym - oddawałam Autorce palmę pierwszeństwa. Ja nie miałam takiej
motywacji, wiary w to, że temat zbiorku– morze jako straszny i piękny żywioł – może być genialnym punktem wyjścia do intelektualnych
i pełnych emocji pisarskich wypraw. Po lekturze zbiorku „W ustach sól” dochodzę do
wniosku, że długo szukałam potwierdzenia u innych tego, co sama czułam, ale nie
byłam zbyt odważna, by ująć w słowa swoje myśli. Z obawy przed krytyką innych, przed ich pełnych
wyższości spojrzeniami, że no jak to, ty i taki temat, po co się za to
bierzesz, w tym nie ma potencjału. A tymczasem ktoś przekuł swoją fascynację w opowieść.
Ktoś ją opublikował, podzielił się nią z resztą świata. Zazdroszczę i cieszę
się, że dzięki Charlotte zwróciłam sobie prawo do wstydu, że czegoś nie
zrobiłam. Ktoś inny to zrobił, pokazał, że warto.
Zbiorek
„W ustach sól” zabiera mnie w podróż nad szkockie wschodnie wybrzeże Morza Północnego.Wyskakujemy też nad Atlantyk i na
północ, na Hebrydy. W trakcie tych wycieczek realne spacery po plaży odbijają
się echem nadmorskich spacerów wielbicieli morza sprzed wielu wieków i lat. Współczesność
zahacza o mitologię.
Z braku
realnej podróży płynę z Autorką w jej krainę. W niej każdy najmniejszy szczegół
kojarzony z morzem rozwija się w cudowną opowieść, łączącą różne czasy i różne dziedziny
nauki oraz sztuki. Botanikę, zoologię, geografię, historię literatury, religii
i malarstwa Autorka połączyła pod jedną banderą.
Swoboda
poruszania się Charlotte wśród znanych archetypów i motywów, jej błyskotliwość
w tropieniu ich we współczesnych realiach i jej rodzinnych historiach sprawia
ogromną czytelniczą przyjemność . „Nie wiem, czy dałbym radę przeczytać książkę
bez akcji” – rozbrajająco szczerze wyznał Święty. „Dałbyś. Mogę przeczytać Ci
fragment dotyczący jednej z akwarel Turnera?” Zgodził się i pokiwał głową z
uznaniem. – Bardzo obrazowe – przyznał po mojej głośnej lekturze.
Może
od zawsze szukam książek opowiadających obrazowo o czymś, co nazwałabym pomiędzy.
Brach-Czajna,
Bułhakow, Ishiguro, Murakami, Zbigniew Herbert – to tylko niektórzy moi
przewodnicy. Z Charlotte też z ufnością ruszę w kolejną podróż.
Charlotte Runcie,
W ustach sól. Tłum. Magdalena Koziej. Warszawa 2019.